Płyta to niezwykła i niesamowita - prawdziwe arcydzieło. Płyta The Dark Side of the Moon spędziła bez przerwy 741 tygodni (14 lat) na amerykańskiej liście Billboard 200, dłużej niż jakikolwiek album w historii fonografii. Najpiękniejsza płyta we wszechświecie. Jak kto woli o sensie albo bezsensie życia. Zaczyna się od bicia serca, brzdęku kasy, krzyku szaleńca. Później robi się inteligentnie i ponadczasowo, muzyka leci sobie wolno, Waters śpiewa, z tyłu klawisze, z przodu gitara. Później kilkuminutowa ucieczka w głębie własnej osobowości. Powoli zapadamy w trans z którego budzi nas bicie tysięcy zegarów. Tak zaczyna się utwór o płynącym czasie - "Time", jedna z kluczowych kompozycji. Album utrzymywał się w zestawieniach najlepiej się sprzedających płyt przez długie lata, a i dziś nie znika z oferty sklepów, utrzymując się w kategorii "full price"... Trudno znaleźć prawdziwego fana rocka, który by go nie znał. Ale - ad rem... Roger Waters wypowiada się o "Ciemnej stronie..." następująco: "Uważam "The Dark Side Of The Moon" za pierwszą w pełni artystycznie udaną próbę potraktowania albumu rockowego jako pewnej całości". W domyśle: całości, a nie zbioru przypadkowych utworów. Ten longplay stanowi bowiem zarówno muzycznie, jak i tekstowo zwarty monolit". To właściwie jeden ponad czterdziestominutowy utwór, podzielony wprawdzie na bardzo nieraz ze sobą kontrastujące części (jak choćby "Money" i "Us And Them"), ale jednocześnie nadający się do słuchania jedynie w całości, co zresztą stanie się odtąd regułą obowiązującą wszystkie następne albumy Floydów. Dla mnie osobiście najpiękniejszym fragmentem tej płyty są dwa utwory, które ją kończą - "Brain Damage" i "Eclipse", ze świetnymi tekstami. W warstwie literackiej - gdyż tak chyba można powiedzieć, gdy mowa o tekstach Watersa - jest to album o życiu i śmierci. O tym, ile niepotrzebnych rzeczy zaprząta nam głowę - sława, pieniądze, kariera, by w końcu całkowicie stracić wartość w obliczu śmierci.Wiesław Weiss nazwał ją "Symbolem wszystkiego, co najbardziej wartościowe w rocku".